Polska i migranci: rachunek za solidarność.
Otóż mamy nowy stary temat. Migranci. Jak żaba z bagna — zawsze wyskoczy, choćby nie wiem jak udawać, że jej nie ma. Wraca, wraca i wrócić musi, bo przecież niczego z nim nie załatwiono. Oprócz emocji. Tych mamy zawsze pod dostatkiem.
Demokracja emocjonalna.
Znowu podzielimy się jak kraj między Bugiem a Odrą. Jedni mówią, że trzeba pomagać, drudzy — że trzeba granic bronić. I każdy ma rację. To znaczy nikt nie ma jej w całości. A politycy? Cóż — oni mają rację sondażową, nie rzeczywistą.
Wolny rynek, czyli bajka dla dużych chłopców.
Wolny rynek! Wolne granice! Wolny przepływ ludzi! — wrzeszczą eksperci i inni heroldzi nowoczesności. Tak, pięknie to brzmi, gdy siedzi się w gabinecie z espresso i wykresami. Gorzej, gdy ten „wolny przepływ” przebiega bokiem, nocą, przez płot, a zamiast waluty przynosi noże, gangi i koczowniczy nieład.
No i teraz pytanie: czy Unia Europejska to klub, gdzie płacisz składkę i dostajesz szampana, czy może restauracja, w której płacisz rachunek cudzy i jeszcze cię obsobaczają?
Berlin, Bruksela i migracyjna grypa.
Niemcy coś znowu przegapili. Bruksela — jak zwykle zdziwiona. A migranci się przesuwają. Co ciekawe — nigdy w stronę Moskwy, zawsze w stronę Zachodu. I zawsze przez Polskę.
Widać Polska to taka brama: otwarta, ale bez klucza. I, jak zwykle, to nie my mamy problem. To nam go podrzucają.
Nie jest to jeszcze wojna, ale coś bardzo do niej podobnego. Hybryda. Nowa moda. Zamiast bomb — bezradność prawa. Zamiast czołgów — cichy napływ.
Solidarność rachunkowa.
No to może czas nie tylko mówić, ale liczyć? Jak już wszystkim rozsyłamy pomoc, to może i my wystawmy fakturę. Bo ja rozumiem: humanitaryzm, współczucie, wartości europejskie. Ale czy do wartości nie powinna być też… wartość?
Prosty cennik:
Migrant z niepełną legalnością kwaterunek: 30 000 EUR miesięcznie.
Migrant nielegalny — 20 000 EUR za papierologię i nerwy.
Migrant przestępca — od 150 000 EUR, w górę, jak w katalogu kar.
Dalej można rozszerzyć — bonus za stres społeczny, opłata klimatyczna, rekompensata medialna. Da się zrobić.
Bo skoro Niemcy podrzucają problem, to niech Niemcy zapłacą. Nie żyjemy już w PRL, że ktoś nam coś „da”. Teraz to się wszystko fakturuje.
Zamiast puenty: bon mot.
Unia chce, byśmy brali migrantów, bo to podobno wspólna sprawa. Ale rachunek wspólny już nie jest. Warto więc, żeby Polska przestała być naiwną panną z prowincji, co daje się prowadzić na europejski bal, a wraca boso i bez torebki.
Polska nie musi krzyczeć. Wystarczy, że w odpowiedzi na „Pomożecie?” — powie: „Tak, ale gdzie NIP i termin płatności?”
Autor tekstu: Piotr Sterkowski.
ℹ️ Jeśli uważasz, że to co robimy ma sens, to możesz wspierać codzienne działania Fundacja Twoje VETO na kilka sposobów – szczegóły w menu WSPARCIE.
